Zamknęłam
oczy próbując pozbyć się bólu, który z każdą sekundą
narastał a ja czekałam, aż wybuchnę. Wyraźnie czułam zapach
paliwa i dymu, który powiewał nade mną tworząc szare obłoki. Nie
słyszałam Rona, nie słyszałam Rose była kompletna cisza
przerywana jedynie moimi krótkimi oddechami.
Z
daleka dochodził sygnał samochodu policyjnego i karetek, które
razem wyły tak głośno, że rozbolały mnie uszy.
-Proszę
Pani ? Słyszy mnie Pani ? - usłyszałam tuż nad swoim uchem, jakby
przez mgłę ale nie odpowiedziałam. Zemdlałam.
----
Z
daleka słyszałam ciche rozmowy osób, które najpewniej były w tym
samym pokoju co ja.
Moją
czaszkę rozsadzał ból, który zaraz potem pojawił się w klatce
piersiowej i lewej nodze.
Cicho
mruknęłam z niezadowolenia co od razu spowodowało gwałtowne
nagromadzenie ludzi
-Hermiona
? - usłyszałam cichy szept, który był mi tak dobrze znany.
Poczułam jak moją wolną rękę otacza drobna dłoń Ginny, przez
której ciało przechodziły gwałtowne dreszcze.
W
momencie kiedy w końcu udało mi się uchylić powiekę, światło
białych lamp oślepiło mnie całkowicie.
-Proszę
się nie ruszać – do moich uszu dobiegł głośny, męski głos,
który ewidentnie nie przyjmował sprzeciwu.
Kiedy
po kilku minutach mój wzrok odzyskał dawną ostrość, o mało nie
krzyknęłam z przerażenia widząc ilość ludzi nagromadzonych
wokół mnie. Kika pielęgniarek krzątało się pomiędzy półkami,
trzymając
w dłoniach eliksiry o różnych barwach. Tak jak się spodziewałam
obok mnie, na niewielkim krzesełku siedziała Ginny, której twarz
była dziwnie blada. Widząc, że ją obserwuje uśmiechnęła się
delikatnie, ale jak dla mnie był to jedynie nieudany grymas.
-Tak
się cieszę, że się obudziłaś – szepnęła cicho zakładając
kosmyk rudych włosów za ucho, dopiero wtedy zwróciłam uwagę na
mężczyznę stojącego trochę dalej.
-To
jest Teodor Nott, dzięki niemu wyszłaś z tego – delikatnie
schyliła głowę ku mojej twarzy.
Od
razu przypomniał mi się ślizgon, zwykle samotny i cichy, którego
ojciec służył jako śmierciożerca. Mimowolnie mu się
przyjrzałam, uważnie przyglądając się jego czarnym włosom i
błękitnym oczom., mogłam rzec, że jest przystojny ale przecież
mam męża..
Obrazy
z wypadku od razu naleciały do mojej głowy z prędkością
Błyskawicy, a pod moimi powiekami zaczęły gromadzić się łzy.
-Gdzie
Rose ? - zapytałam a w pokoju zapanowała cisza
-Pani
córka jest w ciężkim stanie – głos zabrał Teodor, który jak
do tej pory wolał być obserwatorem. Głośno załkałam pociągając
nosem.
-A
Ron ? Gdzie mój mąż ? - uważnie przyjrzałam się twarzy doktora,
która momentalnie się spięła. Spojrzałam na Ginny, która
niespodziewanie zaczęła jeszcze mocniej drżeć, a spod jej powiek
powoli wypływały łzy
-Pani
mąż miał za dużo obrażeń, niestety nie udało nam się go
odratować – Czarnowłosy podszedł bliżej patrząc na mnie
współczującym wzrokiem, następnie ręką pokazał wszystkim aby
wyszli. Nawet Ginny opuściła sale.
Tępym
wzrokiem wpatrywałam się w błękitną ścianę, a do moich oczu
zaczęły napływać łzy, których mimo wszystko nie chciałam
powstrzymywać.
Musiałam
płakać, inaczej się nie dało. Ron nie żyje. Mój ukochany, mój
obrońca, mój wybawiciel odszedł...
Ta
wiadomość przychodziła do mojego mózgu z takim trudem, że głowa
zaczynała mnie boleć. Załkałam głośno chowając twarz w dłonie,
które miały temperaturę lodu. Nie chciałam wierzyć, ale w głębi
duszy wiedziałam, że to prawda. Czułam, jak mocno się trzęsę,
jak moje ręce drżą a serce rozrywa się powoli. To koniec mojego
szczęścia, które miałam nadzieje, że będzie trwało wiecznie..
----
-Hermiono,
może chcesz zobaczyć Rose ? - usłyszałam Ginny, która od kilku
dni próbowała namówić mnie ciągle na to samo. Kolejny raz
pokręciłam przecząco głową, wywołując tym samym zrezygnowanie
na twarzy rudowłosej.
Od
śmierci Rona minęły 3 dni, a ja nadal zachowywałam się jak
robot, który je bo musi, śpi bo musi i kiwa głową bo tak trzeba.
Ginny, która pomimo tego, że z Harrym zerwała już bardzo dawno
nadal pozostała panną, nałogowo pracującą w Ministerstwie Magii.
To ona była dla mnie poparciem w sprawach, w których Ron był
bezradny i całkowicie zbędny. Była dla mnie laską, która wręcz
na siłę chciała abym powróciła do świata żywych, do którego
na pewno nie należałam.
Siedziałam
na szpitalnym łóżku, smutnym wzrokiem wpatrując się w brązowe
oczy Ginny, które pomimo wyraźnego cierpienia chciały być wesołe.
Z tego strasznego miejsca miałam się wynieść już za 2 dni,
czyli wtedy kiedy jest pogrzeb mojego męża. Niestety do domu
szwagierki , która zaoferowała pomoc wrócę sama. Rose pomimo
dobrej opieki nie jest w najlepszym stanie i jeszcze długo ma tu
zostać.
Na
myśl o mężu i córce moje serce na nowo pękało, rozrywając tym
samym małe nitki, które chciały zaszyć wszystkie dziury. U córki
nie byłam ani razu, nie chciałam tam iść i rozrywać wspomnień a
w szczególności widzieć jej małe, drobne ciałko zakryte licznymi
urządzeniami. Przed snem widziałam twarz uśmiechniętego Rona,
którego tak kochałam...
To
nie było sprawiedliwe, że Stwórca tego świata zabrał mi tak
ważną osobę, jak tlen dla innych.
----
Zamknęłam
ostatnią torbę z wszystkimi ciuchami jakie mogłam tu nosić. Po
raz setny tego dnia rozejrzałam się po sali szpitalnej, którą
dzieliłam jedynie 5 dni, ale mimo to wiązała ona wiele wspomnień,
złych wspomnień. Kiedy usłyszałam pukanie do szklanych drzwi
rzuciłam ciche „proszę”, a do pokoju wszedł doktor Nott.
-Pani
Wesley – momentalnie posmutniałam, a moje ręce zaczęły się
trząść – Moim, jak i innych lekarzy zdaniem jest już pani w
stanie, którym można wracać do domu. Proszę jednak zbytnio się
nie denerwować, gdyż pani serce trochę wycierpiało i w wyniku
zbyt dużego stresu może dojść do niezagrażającego życiu
zawału.
Skrzywiłam
się na słowa Notta, owszem mówili mi o tym, ale miałam nadzieję,
że coś z tym zrobią. Zresztą, jak ja mam się nie stresować w
takiej sytuacji ?
W
oczach znowu poczułam słone łzy, które od kilku dni nie
odstępowały mnie o krok.
Po
krótkiej ciszy jaka zapanowała pomiędzy nami spróbowałam się
uśmiechnąć, ale wyszedł niestety jeden, wielki grymas
-Bardzo
dziękuje za pana opiekę. - podałam mu dłoń, którą on
delikatnie ścisnął – Czy wie pan może kiedy będę mogła
zabrać córeczkę ? - wyszeptałam cicho. W przeciągu tych 2 dni
przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że Rose nie może stracić
dzieciństwa przez śmierć ojca, którego praktycznie nie znała,
dlatego będę się starała jej to wynagrodzić.
Oczywiście
zrobię to, kiedy sama się pozbieram i będę już na tyle silna aby
stawić czoła nowym problemom.
-Niestety
nie. Proszę się zapytać lekarzy opiekujących się Rose. Ginny już
czeka na panią
-Zdziwiona
popatrzyłam na młodego ślizgona, który jak by nigdy nic
powiedział „Ginny” a nie „Wesley”. Po krótkiej chwili
sztywnym krokiem z pochyloną głową ruszyłam w stronę korytarza
wskazywanego przez Teodora. Zza ściany wyłoniła się Ginny, która
jak na mój gust starała się pokazać, że jest z nią w porządku.
Nie wyszło. Powolnym krokiem podeszłam w jej stronę po raz setny
tego tygodnia rzucając się w jej ramiona. Czułam jak gładzi mnie
delikatnie po włosach w geście uspokojenia, wycierając spod moich
powiek łzy, które ciągle wypływały. Dopiero, kiedy w miarę się
uspokoiłam a moje mięśnie się rozluźniły Ginny złapała mnie
za rękę i powolnym krokiem skierowała nas na oddział Pediatrii
Dziecięcej.
----
Smętnymi
ruchami gładziłam czarną spódnicę do kolan, w której lada
moment miałam się zjawić na cmentarzu. Ciasny kok na czubku głowy,
czarna bluzka i marynarka, tak wyglądał mój obecny strój.
Spojrzałam w swoje lustrzane odbicie, w którym załzawione oczy
były bardzo wyraźne na czarnym tle. Ginny była już na dole ubrana
równie czarno jak ja, w tym momencie popijała kawę czekając na
moment, kiedy będę gotowa zejść.
Z
cichym westchnieniem wstałam z małego taboreciku i skierowałam się
w stronę drzwi, gniotąc czarną jak smoła chustkę. Tuż przy
drzwiach stanęłam, moją uwagę przykuło zdjęcie z mojego
wesela, kiedy to Ginny była moją druhną. Nie chcąc przywoływać
wspomnień wybiegłam ile sił w nogach.
----
Wstałem
otrzepując się z brudu, który powstał na moich kolanach przez
klękanie. Na białym nagrobku delikatnie położyłem czerwone róże,
które moja matka tak lubiła..
Tak..
Narcyza Malfoy odeszła z tego świata nie dawne pół roku temu,
mimo to rany nadal krwawiły. Ostatni raz posłałem smutne
spojrzenie w stronę zdjęcia, na którym moja rodzicielka uśmiechała
się delikatni. Jak najszybszym krokiem chcąc wynieść się z tego
miejsca zacząłem iść w stronę bram głównych, ale moją uwagę
przykuł jeden nagrobek.
Całą
jego powierzchnie zasłaniały wieńce, kwiaty i znicze, które
uniemożliwiały mi zobaczenie kto tym razem odszedł z tego świata.
Naprzeciw grobu stała jakaś kobieta, do której zacząłem powoli
iść chcąc dowiedzieć się, co się stało. Kto tym razem umarł ?
Zważając
na ilość kwiatów musiała być to osoba rozpoznawalna, o której
śmierci zupełnie nie wiedziałem... Swoją niewiedzę mogłem
tłumaczyć długim pobytem we Włoszech, które opuściłem dopiero
2 dni temu. Cicho, niczym wiatr stanąłem obok kobiety, której
twarzy nie widziałem, ale musiała być młoda.
-Przepraszam,
wie może pani co się stało ? - szepnąłem cicho zwracając swoje
stalowe tęczówki w jej stronę
Poruszające... Smutne, ale nie ckliwe i banalne... Głębokie, bardzo doświadcza...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe, podoba mi się...Smutne, chociaż nie powiem, ze nie cieszę się iż Ronald nie żyje. Żal mi tylko trochę Rose...
OdpowiedzUsuńCHuda :***
*_*_*_*
http://draco-hermiona-malfoy-granger.blogspot.com/
Zauwazylam, ze wszyscy którzy czytają dramione nienawidzą Rona. Jestem chyba ejdna i jedyna która go kocha i kocha jego związek z Ronem. Tyle smutku, ze on musiał odejść :c
OdpowiedzUsuńRozdział fajny,widze ze nie bd to opowiadane tylko przez Hermionę, mysle, że będzie fajnie
i czekam na następny rozdział =)
~Hekate
Ja też uwielbiam Rona samego i Rona i Hermionę razem, co oczywiście nie przeszkodziło mi samej w pisaniu Dramione. Bo jednak w tej dwójce: Malfoy'u i Granger jest coś magicznego i zakazanego zarazem ;>
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak na razie mi sie podoba, choć wiem, że to dopiero początek i za dużo powiedzieć nie można. Ten temat (śmierć Rona, spotkanie po latach) się oczywiście już pojawiał, ale nie jest on aż tak oklepany jak inne, a to duży plus. Na pewno Twoje opowiadanie wybija się na tle kiepsko napisanych i nielogicznych blogów jakie możemy znaleźć na stowarzyszeniu. Także pewnie jeszcze tu wpadnę!
Ach! I o wiele lepiej by się czytało, gdyby były akapity... ;)
Usuńciekawski jest ten Draco, ciekawski. ale ja również jestem ciekawa jak potoczą się losy bohaterów, trochę szkoda mi Hermiony, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
OdpowiedzUsuńAj kochana pobiłaś mnie nie powiem!
OdpowiedzUsuńWeszłam przypadkiem i taka niespodzianka.
Nie spodziewałam sie naprawdę tego wszystkiego.
I w dodatku zabiłaś Rona.
Trzymasz w napięciu od samego początku do końca.
Ale podoba mi się to i to bardzo.
Jestem ciekawa jak pokażesz to dalej. Naprawde sprawiłaś że czytam to z wypiekami na twarzy. I podoba mi się również sam pomysł. Juz od dawna żadna historia mnie tak nie wciągnęła jak Twoja. Naprawdę możesz być z siebie dumna. Jedyna ważna rzecz to fakt żeby było dłuższe. Im dłuższe tym lepsze!
pozdrawiam.
http://pokochac-lotra.blogspot.com
Przeczytałam. Smutne :(
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i muszę przyznać, że jest to... dość intrygująca historia. Ruperta Grinta uwielbiam jako aktora, Rona nawet lubię, ale cieszę się, że nie będzie odgrywał znaczącej roli w opowiadaniu. Miłość Draco i Hermiony przez pryzmat cierpienia... Tak, to jest coś, co lubię najbardziej, nie powiem :) Zabrakło mi jednak tutaj przecinków i opisów. Poza tym, jest całkiem dobrze, na pewno będziesz jeszcze rozwijać pisanie, a ja z chęcią będę czytać Twoje utwory :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
Fioletoowa
http://szukajacszczesciawmilosci.blogspot.com/
Hm.... Całkiem ciekawe :D Podoba mi się, że nie zmieniasz tego, co było w HP (no dobra, ale Epilog to Epilog :P). Mam jedno zastrzeżenie - oddział pediatrii dziecięcej ( czy pediatria to nie jest raczej oddział "pierwszego kontaktu", czyli skoro leży kilka dni, to raczej nie tam? Nie powinna leżeć na dziecięcym? A w ogóle, to nie powinni być w Mungu?) .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
szalenstwo-uczuc.blogspot.com
Blog jest naprawdę fajnie zaczęty, ale mam nadzieję, że już o nim nie zapomniałaś...
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Przyjemnie się czyta i od razu wciąga :) Dlatego mam nadzieję, że niedługo dodasz ten zwlekany 2 rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Crazy
miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com